W tym roku od dobrego miesiąca pogoda nas rozpieszcza, więc trudno usiedzieć w domu. Jednym z ciekawszych pomysłów na spędzenie czasu w taką pogodę, jest wizyta w zoo. My najbliżej mamy do zoo w gdańskiej Oliwie, które jest pięknie położone w otulinie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Byliśmy w nim już wielokrotnie, ale jeszcze nam się nie znudziło i zawsze wracamy z niego z nowymi doświadczeniami i wrażeniami.
Zoo w Oliwie przy ul. Karwieńskiej 3 zostało otwarte 01.05.1954 r. i jest największym pod względem powierzchni ogrodem tego typu w Polsce. Zaś Oliwa - dzielnica Gdańska, w której zoo się znajduje - ma bardzo ciekawą historię, o której co nieco możecie się dowiedzieć z artykułu dr. Jana Daniluka pt. "90 lat temu pusta kasa przywiodła Oliwę do Gdańska".
Wracając jednak do zoo: wizyta w nim dla 4-osobowej rodziny to wydatek 80 zł. Do zoo przyjechaliśmy ok. godz. 15, więc kolejek do kas już nie było, jednak w pogodne, letnie weekendy kolejki są standardem, więc warto kupić bilet on-line. Czasem tworzą się korki na ul. Spacerowej, prowadzącej do zoo. My tym razem nie mieliśmy problemu ani z korkiem ani z kolejką ze względu na popołudniową godzinę wizyty.
Małe zoo - atrakcja dla dzieci i dorosłych
Po zakupieniu biletów udaliśmy się od razu do małego zoo, czyli ogrodzonego placu, na którym swobodnie poruszają się oswojone z obecnością ludzi kozy i owce, znajdującego się niedaleko od wejścia do zoo, po prawej stronie. W wyodrębnionych miejscach są jeszcze króliki. Wstęp jest dodatkowo płatny dla dzieci: 2 zł/dziecko, a dorośli wchodzą bezpłatnie. Przed wejściem każdy otrzymuje kilka wierzbowych gałązek, które kozy i owce próbują nam oczywiście od razu zjeść :) Amelka i Kubuś (i wszystkie dzieci, które tu wejdą) uwielbiają tę część ogrodu zoologicznego, gdyż zwierzaki można dotknąć, pogłaskać, przyjrzeć się im z bliska.
Park linowy w zoo
Po wyjściu z małego zoo poszliśmy w kierunku parku linowego "Małpi Jar", w którym jest 8 tras dla młodszych i starszych sportowców. Amelka i Kubuś uwielbiają ten rodzaj aktywności fizycznej, dlatego jesteśmy częstymi gośćmi parku linowego przy Bulwarze Nadmorskim w Gdyni, zarządzanego przez tę samą firmę, co park w zoo.
Po drodze do parku mijaliśmy m.in. takie piękne lilie wodne:
Inteligentne szympansy
Po wykonaniu przez dzieci wszystkich zadań na wybranych trasach w parku linowym, ruszyliśmy dalej eksplorować zoo. Największym entuzjazm u dzieci wzbudziły szympansy. Są to urodzeni cyrkowcy - dzieci były zachwycone pokazem poruszania się po gałęziach drzew, w którym zamiast nóg małpy używały łap, zwinnie chwytając nimi kolejne gałęzie i w ten sposób przemieszczając się.
Najmłodszy z szympansów, za to najbardziej skory do zabawy, zaczepiał inne osobniki, niezbyt z kolei skłonne do nadmiernego wysiłku fizycznego w taki upalny dzień, co często kończyło się pościgiem dużej małpy za maluchem w celu ukarania "natręta", oczywiście ku uciesze malucha :)
Zwierząt w zoo nie można karmić, jednak niektórzy nie stosują się do tego zakazu, za aprobatą karmionych ;-) Pewna pani rzucała szympansom chrupki kukurydziane, jednak ze względu na ich mały ciężar i odległość strefy dla odwiedzających od klatki szympansów, chrupki lądowały w odległości od kilkunastu do kilkudziesięciu cm od klatki. Szympansy, wyciągając łapy między prętami klatki, szybko zbierały chrupki. Te, których nie mogły dosięgnąć, zagarniały sobie... patykami :) A kiedy dostawa chrupek została wstrzymana, szympansy brały szyszki i rzucały delikatnie w stronę zgromadzonych osób, pokazując, że chcą więcej :) I kto tu mówi, że zwierzęta nie są inteligentne :)
Surykatki
Podczas tej wizyty w zoo zaciekawiły nas surykatki - odwiedzamy je za każdym razem i zawsze zachwycamy się, że są słodkie i fajne. Tym razem podczas obserwowania tych uroczych zwierzątek natrafiliśmy na czas karmienia. Nie było to jakieś oficjalne karmienie, jak np. w przypadku fok czy pingwinów, gdzie o określonej godzinie każdy może obejrzeć, jak są one karmione. Po prostu opiekunka surykatek podjechała ze smaczną przekąską w postaci... żywych dżdżownic. To musi być przysmak surykatek, gdyż dżdżownice zniknęły w bardzo krótkim czasie. Do tej pory byliśmy przekonani, że surykatki to roślinożercy, a tu proszę taka ciekawa lekcja. Od opiekunki surykatek dowiedzieliśmy się, że na wolności zwierzątka te jedzą również np. ptasie jaja.
Ciekawostki dot. pand wielkich
Później odwiedziliśmy jeszcze lwy, zebry, słonie, pingiwny i wiele innych zwierząt. Niestety w żadnym z polskich ogrodów zoologicznych nie zobaczymy pandy wielkiej, ulubionego zwierzątka Kubusia - stał się ich wielkim fanem po obejrzeniu świetnego programu dokumentalnego "Małe pandy wielkie" (Panda babies) zrealizowanego w 2015 r. przez BBC Worldwide. Te sympatyczne niedźwiadki na wolności żyją tylko w Chinach, jest tam również wiele rezerwatów, które zajmują się ochroną tego zagrożonego wyginięciem gatunku.
W Europie jest tylko kilka ogrodów zoologicznych, w których można zobaczyć pandy wielkie - najbliższy znajduje się w Berlinie. Zwierzęta są wypożyczane przez chińskie władze konkretnemu ogrodowi na określony czas, po upływie którego albo są zwracane albo przedłuża się umowę. Zainteresowane zoo jest zobowiązane płacić za wypożyczenie zwierzęcia. Panda cały czas pozostaje własnością Chin.
Jest to element chińskiej polityki dyplomatycznej - w ten sposób Chińczycy zabiegają o dobre kontakty z krajem goszczącym zwierzęta.
Komentarze
Prześlij komentarz